Rosjanom się nie spodobał projekt pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, który ma stanąć u nich, gdzie do hekatomby doszło – w Smoleńsku.
Gabaryty się nie zgadzają, za duże (100 metrów), zagraża to bezpieczeństwu samochodowemu, choć nic tam nie jeździ, itd.
Zgadzają się na 40 metrów. A przy okazji minister kultury Rosji Władimir Medinski przypomniał to i owo z historii.
My owszem mordowaliśmy, przyznaje minister, ale wy byliście nie lepsi, mordowaliście w latach 1919-1921. I też chce pomnika w Krakowie.
No, tak. Piłsudski napadł na Rosję, wywiózł Rosjan i zamordował w Krakowie, a może pod Krakowem, np. w Oświęcimiu. Stara dialektyka rosyjska opisana przez Gogola i Dostojewskiego.
Jeszcze lepsza jest refleksja historiozoficzno-futbolowa Rosjanina: „W historii nie powinno być gry do jednej bramki”.
My mordowaliśmy, a wy? My napadaliśmy, a wy? Itd. Może nie byłoby gry do jednej bramki, gdyby Polska miała wielkość Rosji, a Rosja naszą. Napadlibyśmy wówczas na Rosję i minister Medinski nie kłapałby takich bredni.
Rosja jako ofiara. Tak można zreferować wywody rosyjskiego ministra. W Polsce mamy wszak wewnętrznych „Rosjan” – Kościół. Też ofiara. Jak to jest, że niedemokraci lubią propagować się jako ofiary?
A ten pomnik to oczywiście gra emocjami polskimi i pierwszy test dla Grzegorza Schetyny.
Polacy rzucą się sobie do gardeł, Kreml praktykuje to przynajmniej od trzech wieków.
Cynzm Rosjan kontra nasza głupota. O to chodzi.