Dla części rodaków priorytet ma katastrofa sprzed 5 lat, a nie ta sprzed dwóch dni w Alpach francuskich.
Airbus 320 zostanie przykryty wnioskami prokuratury wojskowej, która na ich podstawie chce postawić zarzuty rosyjskim kontrolerom z wieży lotniska Siewiernyj w Smoleńsku.
Te zarzuty to nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym.
Gwoli „sprawiedliwości” zarzuty spotykają także stronę polską, pilotów prezydenckiego tupolewa. Bałagan był na wieży kontroli lotów, jak i w kokpicie tupolewa, który dla niektórych był po prostu promenadą. Ale pilotów nie można postawić przed sądem – nie żyją, jak i dysponent lotu. Stoją przed innymi sądami.
Uważam, że winni w takim wypadku są głównie ci, w których rękach był wolant, czyli życie 96 pasażerów. A Rosjanie – po nich niczego nadto niż bałagan się nie spodziewałem i takie winno być podejście w kokpicie, a przede wszystkim dysponenta lotu.
5 lat czekaliśmy na sformułowanie zarzutów. Nie jest to specjalnie dużo.
Pobieżną wiedzę o katastrofie równie szybko mieliśmy, jak dzisiaj Niemcy i Francuzi w wypadku airbusa.
Tylko że w Polsce katastrofa smoleńska stała się narzędziem politycznym. Takie to horrendum.
Ale to także świadczy, że w Polsce fachowcy nie uchodzą za fachowców, tylko ci, którzy za nich się podają – politycy. Specyficzna kariera Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego odbyła się nie dzięki ich właściwościom intelektualnym, bo tego nie można oszukać, ani podskoczyć, swą pozycję zawdzięczają walorom charakterologicznym.