Nikt tak skutecznie nie niszczy kapitału społecznego zaufania, jak Jarosław Kaczyński.
Inaczej nie odczytuję jego apelu do szefa PKW sędziego Wojciecha Hermelińskiego w sprawie hasła wyborczego Bronisława Komorowskiego „Rozstrzygnijmy wybory w pierwszej turze”.
Kaczyński swoim pokrętnym językiem (dialektyką pisowską) o haśle wyborczym prezydenta mówi: „Może być traktowane – nie twierdzę, że jest taka intencja – jako coś, co jest skierowane do komisji wyborczych”.
Komorowski będzie zasiadał w komisjach wyborczych, czy Polki i Polacy?
Czy Polki i Polacy używają takiego haniebnego języka insynuacji, jak prezes największej partii opozycyjnej?
Może kłopoty z etyką ma Kaczyński w swoich szeregach – kilometrówki i pijaństwa publiczne w Madrycie, albo mega-przekręt w SKOK-ach.
Co osiągnął Kaczyński w życiu politycznym i intelektualnym? Można wyżymać umysł, a nie spadnie z niego żadna kropla szarej komórki, aby poświadczyć, iż prezes PiS wniósł twórczą wartość w tych sferach.
Żadna kropla.
Kaczyński dysponuje tylko emocjami zazdrości, podejrzliwością i chronicznym stosowaniem przekłamania.
Kaczyńskiego osiągnięcia nie umywają się do Komorowskiego zarówno w czasach opozycji PRL-owskiej, ani w suwerennej Polsce po 1989 roku.
Prezes PiS czego się nie dotknie – spaprze. Nawet jak udało mu się ścichapęk dorwać do władzy, to wyszła groteskowa IV RP.
Ta nadgniła Rzeczpospolita 2005-07 przetrwała w takich instynuacjach prezesa PiS.
Jaki podtekst kryje dzisiejsza konferencja prasowa prezesa? Sondaże pisowskie? Niezborność kandydata, którego wartości nie trzymają się kupy (zmiana kursu w kwestii in vitro i związków partnerskich)? Katastrofa.