Można się zastanawiać, jaki jest łącznik między strategiami Zjednoczonej Lewicy i PiS. Jednego dnia lewica stawia na liderkę Barbarę Nowacką, a za Oceanem Antoni Macierewicz stawia na siebie jako Feniksa.
Nowacka to lepsza przyszłość Polski, Macierewicz przeszłość, która ciągle straszy, bo odżywa.
Macierewicz za Oceanem potwierdził swój intelektualny sukces: listę odpowiedzialnych za katastrfę smoleńską. Popisał się refleksem, jak Duda z hostią, gdy usłyszał, że Donald Tusk był agentem STASI, przyjął z uśmiechem do wiadomości.
Taka jego hostia. Młodzi politycy Platformy – Marcin Kierwiński i Mariusz Witczak – szybko się zorganizowali i zakomunikowali, że ta zaoceaniczna kompromitacja pokazuje prawdziwe oblicze PiS.
Ależ PiS się nie zmieniło, prezesem jest prezes, a wiceprezesem Feniks Macierewicz. Obsesje nigdy nie gasną, bo Macierewicz by zgasł. Macierewicz żyje, ma się dobrze, niczego pozytywnego nie skonstruował, w Sejmie jest od 1989 roku. Dlaczego miałby się zmienić? On jak car w wierszu Herberta, zejdzie w ławach poselskich, przyrośnie do nich i nikt się nie zorientuje, bo publika pomyśli, że znów coś knuje, jakiś spisek snuje.
Wracając do Nowackiej, która może uratować siedzenia Millera i Palikota. Koalicja antypisowska – o której mówi w wywiadzie dla „Wyborczej” – w przyszłym Sejmie nie jest najlepszym pomysłem, acz nie należy dzielić skóry na śpiącym niedźwiedziu.
Zwycięskie, ale nie rządzące PiS jest jeszcze groźniejsze dla Polski, niż rządzące. Rozjuszone może przewrócić kraj, a przy korycie szybko od niego zostanie odsunięte, jak to było z IV RP.