Cleofas Cleofas
296
BLOG

Smoleńsk: Antygoną naród, Kaczyński to Kreon

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 13

Jarosławowi Kaczyńskiemu śpieszy się, żeby postawić pomniki bratu Lechowi Kaczyńskiemu, nazwać ulice, skwery jego imieniem. Zafajdać kraj swoim nazwiskiem.

Przyczyny katastrofy smoleńskiej były ewidentnie polityczno-psychologiczne. Rozwiewa wszelkie mgły wątpliwości opublikowane ostatnie 38 minut lotu tupolewa do Smoleńska.

Godzinę po katastrofie obudzony 10 kwietnia 2010 roku, nie byłem zdziwiony. Stwierdziłem tylko: tego można było się spodziewać. Do Smoleńska jako dysponent lotu poleciał Lech Kaczyński, upostaciowienie polskiej bylejakości.

Jakby bylejakość miała pomnik, na cokół należałoby postawić jego postać. Nie wiem, czy miał konto bankowe, prawo jazdy, wiem, że miał niezliczone kompleksy, z którymi nie potrafił sobie poradzić.

Tak sądziłem przed jego śmiercią, po niej się utwierdzam, patrząc na jego brata Jarosława, który dorzuca swoje marne cechy charakterologiczne i przeciętność intelektualną.

Piloci tupolewa pod koniec lotu nie pilotowali samolotu, ale działali pod nakazem, z determinacją starali się wylądować.

Znaleźli się w sytuacji, gdy przestali być odpowiedzialnymi pilotami za obiekt i pasażerów, byli wtkonawcami czyjegoś terroru. czyichś zamiarów. Czy wielka jest różnica między pistoletem przystawionym do głowy a terrorem słów szefa protokołu dyplomatycznego Kazany: „będziemy próbować do skutku”. Do skutku lądować.

Pilot słysząc takie słowa ma świadomość, że obecny w kabinie dowódca wojsk lotniczych gen Błasik zaraz się odezwie: „Po wylądowaniu się rozliczymy”.

Takie słowa wiszą w powietrzu jak stalaktyty groźby.

A ten dialog przejdzie do historii polskiej dramaturgii politycznej:

- 400 metrów – mówi nawigator.

- Ktoś tu zawinił – dodaje inny głos.

- Mówisz do widzenia – mówi drugi pilot.

- Nieee, ktoś za to beknie – dodaje dowódca.

- Pomysły! – kwituje dowódca sił powietrznych.

Jakiś świetny teatr powinien wystawić dramat „Sąd nad lotem” w reżyserii wybitnego reżysera, jakiegoś dzisiejszego Jarockiego, Dejmka, Grzegorzewskiego, Wajdy.

W planie narracji w kokpicie niczego nie trzeba pisać, didaskalia też są jasne. A warstwa oskrżająca polityków jest przerażająca.

O ile Lech Kaczyński jest postacią bylejaką, letnią, to tacy jego „spadkobiercy” jak Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz to ludzie złowieszczy, to ci, którzy wykopują zwłoki z grobów, nie pozwalają ich pochować, nie pozwalają na intymność z pamięcią po tragicznie zmarłych.

W tym wypadku Antygoną jest naród, a Kreonem Kaczyński, Macierewicz i ich funeralni przydupasy. To jest tragedia polskiej polityki, która zmierza ku najgorszemu. Najpierw bezprawie, a następnie utrata niepodległości.

Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka