Opozycja polityczna nie ma lidera, nie ma Tuska, który potrafiłby wyznaczyć drogę przejęcia władzy, gdy PiS upadnie, bo upadnie, jak tę władzę przejąć i jakie miałyby być cele polityczne w zdemolowanej Polsce, bo taka będzie. Demolka dotyczy infrastruktury demokratycznej i jeszcze gorsza - kapitału społecznego. Nie zdążyliśmy wyjść z amoralności PRL, wracamy z pełnym impetem na jeszcze gorsze pozycje immoralizmu społecznego.
Grzegorz Schetyna jest coraz bezbarwniejszy, blednie w oczach, nie jest w stanie zachwycić podzielonej PO, nie porywa tłumów, a przy tym nie potrafi sformułować taktyki, która byłaby do strawienia dla wyborców. Ryszard Petru zanadto skupił się na przechwytywaniu platformersów, jest pewne, że to wcale nie najlepszy ich sort.
Mateusz Kijowski zdecydował się skupić na społeczeństwie obywatelskim. Widocznie zna swoje zalety i wady. Ale tę Polskę obywatelską, Polskę pozytywistyczną trzeba budować od podstaw. Polskę z głową. Wyciągnąć ją z niebytu, gdzie strąca PiS.
Najlepsi liderzy wyłaniają się w chwilach kryzysu. Czyżby opozycję nie dotknał jeszcze kryzys? Platforma lekką ręką oddała na złom polityków, którzy nie oddawaliby tak łatwo pola PiS, a ten jest silny słabością opozycji. Dlaczego zniknęła z horyzontu tak inteligentna postac, jak Bartłomiej Sienkiewicz, albo Sławomir Nowak, czy też zmarginalizowana została Ewa Kopacz.
Protest 7. maja nie będzie miał jeszcze lidera politycznego, bo wkurzonych ma zanadto. Nie każdy wszak chce poświęcać się polityce, bo ona ogranicza życie. Może taki lider opozycji - jak pisze Renata Grochal - wyłoni się z KOD, który byłby nieskażony rządzeniem i partyjną nawalanką.