Cleofas Cleofas
433
BLOG

Kaczyński w psychologicznym portrecie Migalskiego z pytaniem o jego zdrowie

Cleofas Cleofas Polityka Obserwuj notkę 12

Marek Migalski pokusił się o całkiem zgrabny portret psychologiczny Jarosława Kaczyńskiego. Polityka, który faktycznie włada Polską. Nikt nie miał po 1989 roku takiej pełni władzy, jak prezes PiS, a w okresie międzywojennym nawet po tyle nie sięgnął Józef Piłsudski, który wymógł respektowanie swojej woli przewrotem majowym w 1926 roku.

Migalski na portalu Onet już w leadzie twardo, retorycznie pyta: „wszystko to każe zastanowić się, czy mamy do czynienia z człowiekiem zdrowym psychicznie”.

Migalski nie jest psychologiem, ani psychiatrą, jest politologiem, ale to nie zwalnia jego, ani każdego z nas – nie tylko krytycznie oceniającego prezesa – stawiać pytania o kondycję psychiczą prezesa.

Migalski ocenia Kaczyńskiego przez figurę Hioba – starotestamentowego bohatera wiecznie doświadczanego nieszczęsciami przez los i Boga.

Doświadczeniem Hioba dla prezesa PiS są dwie śmierci – brata i matki. A już nie ojca. Tak wybiórczy jest Jarosław Kaczyński, który skazał ojca Rajmunda na człowieka gorszego sortu.

Kaczyński uzależnił się psychicznie od brata i matki choćby rzucającym się w oczy dla zewnętrznego obserwatora przykładem pierwszym z brzegi: kilkanaście razy dziennie dzwonił do nich. Wielokrotność czynności jest chorobowa, ale taka zależność deformuje osobowość zwłaszcza w obliczu kryzysu. Niesamodzielny Kaczyński stał się ułomny, a taki ktoś stanie się mścicielem. Zażegnanie kryzysu zawsze jest obarczone szukania kozła ofiarnego.

Kaczyński będzie mścił się za Smoleńsk, nie mają do niego dostępu żadne racjonalne tłumaczenia, irracjonalizm zaś uśmierza jego ból uzależnienia. Kaczyński faktycznie nie płacze za swoimi utraconymi bliskimi, rozczula się nad sobą, rozdrapuje się.

Migalski trochę inaczej to opisuje, ale konkluzje staną się podobne. Mając taką władzę, jak prezes PiS i tak zmajoryzowanych polityków, prezydenta Andrzeja Dudę i premier Beatę Szydło, rządzi tylko za pomocą swojej woli.

W tekście Migalskiego ani razu nie pada temin autokracji, ale możliwe, że zdążamy do jeszcze gorszej odmiany reżimu ustrojowego, bo Kaczyński kreuje awanse swoich polityków najpierw ich upadlając. Poniżając, poddając próbie zależności, a nie samodzielności.

Tak działa syndrom tradycji (w zależności od grup zawodowych różne noszący miano, np. w wojsku: syndrom rekruta, syndrom fali). „Ja byłem upadlany, teraz będziesz ty upadlany”.

To jest przykład, z którego sie nie wyzwala tradycyjnymi metodami. Aby wyjść z takiej choroby, delikwent musi poddać się psychiatrycznej terapii.

Innym zewnętrznym potwierdzeniem uzależnienia Kaczyńskiego jest to, iż nigdy nie był prywatnie za granicą. To jest jeszcze gorsze niż nieznajomość języków obcych, brak prawa jazdy, konta bankowego. Taki człowiek stawia się w perspektywie bez perspektyw, bez dystansu do siebie, do problemów.

Kaczyński ma ze sobą chorobowy problem, ale to przecież da się przeżyć. Teraz problem ma Polska, co z tym faktycznym naczelnikiem państwa zrobić, jeżeli on jest chory. Kaczyński może karać całą Polskę, bo nikt nie jest godny być jego przeciwnikiem.

Czy polityka można posłać do lekarza? Kto miałby to zrobić? Może suweren? Czy milion, albo dwa miliony podpisów są w stanie wymusić, że Kaczyński pójdzie przebadać swoją głowę?

Warto przeczytać materiał Migalskiego, który niedawno zaczął pisać do przedmiotu, treściwie, gdy polityka obeszła go bokiem.

Cleofas
O mnie Cleofas

To - to już lekka przesada.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka