Sędzia TK Julia Przyłębska to osoba ze zniewolonym umysłem, eksport z PRL-u. Doskonale opisana w literaturze przedmiotu i pięknej.
Nie potrafi posługiwać się językiem polski, jak zresztą jej mąż ambasador w Niemczech, który ośmiesza Polskę u najlepszego naszego sojusznika w Unii Europejskiej.
Przyłębska zarzeka się, że nie jest „pisowskim sędzią”, ale została wybrana przez „suwerenny Parlament”. Cytuję te pojęcia przez nią użyte, bo język to „kozetka intelektu”.
Marny z niej fachowiec, a suwerennego Parlamentu nie ma, jest z większością tej, bądź owej partii, albo koalicji. Została wybrana przez większość pisowską. Pod nią została napisana ustawa pisowska, aby została (bezprawnie wg Konstytucji) wybrana na następną szefową TK po wybitny prof. Andrzeju Rzeplińskim (tego nie da się zakłamać).
Jej słowa i zachowania świadczą, jaki to marny umysł i charakter. Dzisiejesza odmowa uczestniczenia w posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego ma znamiona zmowy z dwoma innymi sędziami TK Piotrem Pszczółkowskim i Zbigniewem Jędrzejewskim.
Prędzej, czy później odpowiedzą za to.
Napiszę kolokwialnie: bekną.
Żałosne postaci, ale taki mamy czas, „marny czas” – dopadł Polskę. Smuta.
