Jürgen Roth nie wyklucza, że został zmanipulowany. Zatem już wiem, że dał się wykorzystać dla własnych korzyści. Takie dziennikarstwo nie jest dziennikarstwem, tylko pismactwem. A przekładając na język partyjny: pis-matactwem.
Roth autor spiskowych pozycji o katastrofie smoleńskiej mówi o raporcie niemieckich służb, które wykorzystał do swojego dziennikarstwa „śledczego”:
„Oczywiście niewykluczone, że cała historia opisana w dokumencie jest fałszerstwem, celową akcją dezinformacyjną BND. Zresztą w książce wcale nie twierdzę, że zawarte w raporcie wydarzenia miały miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że sam raport istnieje”.
Nie musiało mu podrzucić raport BND, a KGB.
Acz należy dopuścić groteskę, iż BND „zemściła się” za prawnika pieczeniarza Mariusza Muszyńskiego, który był agentem UOP i szpiegował Niemców w Ambasadzie Polskiej w Berlinie.
Jak nasze matoły biorą się do czegokolwiek i myślenia musi z tego wyniknąć katastrofa.
„Do Rzeczy” zapowiada upadek wielu mitów smoleńskich. Żałosne toto.