Zapowiada się, że Rosja wreszcie będzie miała sojusznika w osobie nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Tego jakiś czas temu nie mógł sobie wymarzyć Władimir Putin.
Marzenie stało się ciałem. Polityka zagraniczna Trumpa dla Europy jest szokiem. Młodszy i potężny brat cywilizacyjny najprawdopodobniej podąży ku Wschodowi.
Wg Trumpa Unia Europejska powstała, aby Niemcy były potęgą gospodarczą, a nie - aby w Europie zapanował pokój po dwóch największych w dziejach hekatombach wojennych - I i II wojnach światowych.
NATO jest przestarzałe, uważa Trump, więc otrzymał oklaski na Kremlu od rzecznika Dmitrija Pieskowa.
Niedługo zatem pożegnamy się z bazą żołnierzy amerykańskich, którzy byli tak gorąco witani w Żaganiu. Wystarczy jakiś pretekst antyrosyjski, a tych znajdzie się na podorędziu, co niemiara.
Unia rozpadnie się, wieszczy Trump. Tak może być, gdy Moskwa wesprze we Francji Marine Le Pen i jej odpowiedników w innych krajach. W Polsce nie musi, bo PiS to miód na serce Putina.
Egoizmy nacjonalistyczne dostają działkę heroiny - tj. heroizmu. Wciągną ją nosem przez obydwie dziurki. Rozum już nie będzie potrzebny, ale emocje nacjonalistyczne. Niemcy i kraje Beneluxu sobie poradzą, ale my z pewnościa - nie, zwłaszcza przy jakości obecnej władzy, tj. braku jakości.
Witajcie rodacy w czasach, gdy geopolityka decydowała o naszej znikomości, zależności i wreszcie o stracie niepodległości.