Andrzej Duda jest politykiem bez znaczenia, jako człowiek jest niedojrzały psychicznie i intelektualnie. Takim już pozostanie do końca swoich dni.
Ale jest prezydentem Polski. I choć szkoda na niego – jak drzewiej pisano – atramentu, niestety od czasu do czasu trzeba napisać o tym chodzącym nieszczęściu.
Duda nie potrafi mówić, posługuje się tylko zwrotami strychulcami. Jeździ po Polsce, gdzie go spotykają nieprzyjemności, najczęściej przypomina mu się złamanie Konstytucji.
I oto Duda na Pomorzu, w Nowym Dworze Gdańskim był rzec, iż „ta Konstytucja była Konstytucją okresu przejściowego”.
Przede wszystkim: Konstytucja jest. Jest.
Albo powoływanie się na autorytety. „Wiele ludzi, którzy walczyli o wolną Polskę, jak Kornel Morawiecki czy Jarosław Kaczyński, a także Lech Kaczyński chcieli nowej Konstytucji”.
Kaczyńscy zawsze byli dziesiątym szeregiem walki o wolną Polskę, a Morawiecki był traktowany jako folklor, jako nikomu nie wadzący oszołom. Zbyt go dobrze znam, aby uważać go za jakiś autorytet. Nigdy nie miał wiele do powiedzenia.
Duda odpowie za tę „przejściową” Konstytucję. Musi odpowiedzieć za podpisywanie się po bezprawiem. Polska póki co nie jest bananową republiką. I Duda nawet zielony nie ucieknie w nową konstytucję.
Przez Dudę przemawia strach.